Jak widzicie sami nie było mnie tutaj cały miesiąc. Długo nie długo- jak dla mnie to chyba najdłuższa absencja na blogu w całej jego historii. Nie pisałam, nie dawałam znaku życia.
Niestety czasem zdarza się tak, że w życiu coś Was do blogowania przyciąga, a czasem od niego odsuwa. Czasem jest tak, że staje się przed ścianą i nie wie się w którą stronę pójść i czy się w ogóle chce iść dalej. Czasem nie ma się też na to sił. Bo życie prywatne czasem płata figle. I trzeba sobie z nimi poradzić, i wtedy nie zawsze jest czas na to co z blogiem związane czyli czytanie i pisanie. Nie będę ukrywała przed Wami, że przez ostatnie tygodnie od blogowania mnie odrzucało, nie miałam w sobie na tyle sił by skupić się i podzielić się z Wami tym co przeczytałam. Musiałam się więc zastanowić co dalej, jak to dalej ma wyglądać. I przykro mi bardzo, ale po wielu przemyśleniach doszłam do wniosku, że to KONIEC!
KONIEC bloga? Na szczęście wierzę, że wiecie, że dziś 1 kwietnia! I że to oczywiście prima aprilisiowy koniec bloga.
Bo koniec oczywiście nastąpi, ale.... koniec ciszy na blogu! KONIEC z tym! Trzeba brać się do życia! Muszę przecież w końcu podzielić się z Wami tym co na moim biurku błaga o opisanie. Muszę przecież nadrobić wszelkie zaległości, które się piętrzą na półkach i w mojej głowie. Muszę sobie zafundować nowy start. Może akurat okaże się on lepszy? Nie mogę się poddawać, nie mogę trwać w stanie zawieszenia. Idziemy dalej. Hello to co przed nami, oby więcej sił było z nami!
Zatem Kochani wracam! I spodziewać się możecie tu wkrótce między innymi wrażeń z lektur, które podczas przerwy przeczytałam, miejsca do wrzucania linków do książek, które przeczytaliście w marcu w ramach wyzwania 12 książek na 2015 rok (sama muszę Wam też opisać swoją lutową lekturę jeszcze, plus marcową, którą kończę właśnie czytać - tak, w tym aspekcie też dałam ciała), mam nadzieję, że uda mi się też wprowadzić kilka zmian i nowości na blogu. Bo czasem przerwa od blogowania daje szerszą perspektywę i pomaga dostrzec to czego się nie widziało wcześniej.
Mam nadzieję, że cieszycie się z mojego powrotu, że mimo wszystko czekaliście na mnie i że to co chcę Wam przez najbliższy czas zaserwować będzie wzbudzało Waszą ciekawość.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i obiecuję w tym roku już nie robić Wam prima aprilisowych żartów.
Ps. Dajcie znać czy udało mi się Was choć trochę nabrać... ;)
Dziewczyno bez takich mi tu żartów! :)
OdpowiedzUsuńNiedobra Ty! Niedobra!!
OdpowiedzUsuń:)
Kasia - będziesz mnie miała na sumieniu... Nie wolno tak straszyć pań w średnim wieku, bo one już mają osłabione serduszko :(
OdpowiedzUsuńUrlopik pewnie był potrzebny, ale teraz już bierz się do roboty kobieto!
Miałam chwilę zawahania, ale potem przypomniałam sobie, że 1 kwietnia, więc nie uwierzyłam ;) Ale pomysł na post miałaś świetny ;P
OdpowiedzUsuńJa się nabrałam :/ W ogóle zapomniałam, że dziś prima aprilis - ostatnio nie ogarniam rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńUdało ci się wyprowadzić mnie w pole.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńA już się przestraszyłam! Dobrze że wracasz po miesięcznej przerwie :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam :)
OdpowiedzUsuńGeez ty mnie nie strasz!
OdpowiedzUsuńMnie tez troszkę trzepało, jak miałam wejść na swojego bloga, ale powoli mi przechodzi. To chyba takie przesilenie.
OdpowiedzUsuńWlasnie dzis o Tobie myslalam, ze jakos od dawna Cie nie czytam... Niezly dowcip- ja sie nabralam (na usprawiedliwienie mam tylko to, ze u mnie sie nie obchodzi Prima Aprilis tylko los Santos Inocentes 28 grudnia). Czekam na nowe recenzje!
OdpowiedzUsuńUdało Ci się ;D
OdpowiedzUsuńKatarzyna, Wariacie, raz uduszę dwa wyściskam:)
OdpowiedzUsuńCzytam 2 kwietnia, więc przyprawiłaś mnie o palpitacje serca! Dobrze, że to tylko koniec ciszy na blogu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na www.maialis.pl, bo daaawno Cię nie było! A sporo się zmieniło :)
Wypraszam sobie takie stresy! ;)
OdpowiedzUsuńDałam się nabrać. Niezły żart!
OdpowiedzUsuńNo daj spokój, halo! :D nie rzuca się blogowania, nawet na żarty :P ja narzuciłam sobie regularnośc postów i publikuję najczęściej co dwa dni, żeby mnie jakieś myśli o rzuceniu bloga nie naszły :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz co :) Chociaż ja tak pisałam rok temu :)
OdpowiedzUsuńJeju... Przeczytałam ten wpis dopiero dzisiaj, ale wstęp mnie zmroził. Kaś, nie drażnij ludzi!
OdpowiedzUsuńTo był skuteczny joke ... ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny żart ;)
OdpowiedzUsuńJak tylko spojrzałam na datę, wiedziałam, że sciema. :)
OdpowiedzUsuńJak tylko spojrzałam na datę, wiedziałam, że sciema. :)
OdpowiedzUsuńHaha, to Ci się udało! :D
OdpowiedzUsuńBardzo smutno mi się zrobiło. Dobrze, że kliknęłam "więcej" :)
OdpowiedzUsuńZafundowałaś mi mini-zawał serca.
OdpowiedzUsuńDobrze, że szybko popatrzyłam na datę ;)
Ale mnie przestraszyłaś! Dobrze, że już jednak jesteś, rozumiem doskonale brak weny, też ostatnio nie mam wiele sił, ale dłuższa przerwa jednak trochę pomaga..::)
OdpowiedzUsuńHej kiedy będzie kolejny wpis ?
OdpowiedzUsuń